Bla bla , bla, bla ,bla..... :P :[
I co?
I chciałabym być teraz 80 km stąd
tak daleko jak sie da
tak daleko, jak daleko jest do mojego szczęścia...
Tu nie ma dla mnie nic.
Nic.
90 dni straconych raz na zawsze,
a tam dlaeko jest wszystko
ale mnie tam nie może być
bo mi nie wolno...
A mnie tam rwie.
PATOLOGIA.
Tyle dni tu straciłam,
tyle energii na to zmarnowałam,
tylko po to, aby stracić teraz całą nadzieję...
I po co to wszystko?
Po co ja sie wogle urodziłam?
To nie jest chwilowy kryzys.
10 razy dziennie myslę o śmierci
i co?
i dochodzę do wspaniałych wniosków:
Nie boje sie ciebie.
Choć może powinnam...
ale powinności mnie nie obchodzą.
Mam je GDZIEŚ
Ja do ciebie tęsknię jak jasna cholera.
Dlaczego nie chcesz do mnie przyjść?
Co ja ci zrobiłam, że za karę kazałaś mi sie rodzić?
Co pytam sie CO?
**********************************
Gratuluję wszystkim, którzy przeczytali wszystko.
Wyjdę za mąż (ew. ożenię sie, jak kto woli) za tego (tą), kto to zrozumiał...