A jednak... napiszę cos konkretnego, bo słowa aż same ze mnie wypływają.
Wcześniej bym nigdy w to nie uwierzyła, ale teraz wiem, że to prawda, bo sprawdziłam na sobie. "Życie piękniejsze jest niż śmierć". Naprawdę. Teraz dziwne wydają mi się te moje wszystkie myśli o pragnieniu smierci, o bezcelowości i beznadziei życia. Nie powiem, ze życie to łatwa rzecz, bo tak nie jest. ALe mimo to jest w nim cos takiego, co nas przy nim kurczowo trzyma i nie chce sie zgodzić na jego utratę. Niektórzy mogą w tej chwili powiedziec że przesaadzam, dramatyzuję, albo nie wiem co tam jeszcze, ale to co teraz napiszę jest prawdą. Mogłam juz nie zyć. Mogłam sie udusić. Gdyby nie ci wszyscy lekarze, na których miałam szczęście trafić tu, w białymstoku, i w warszawie to mogłby być ze mną naprawde źle.
Ale na szczęście jestem zdrowa. No, może prawie. Ale wszystko jest na dobrej drodze i wierzę w to, ze kiedys znowu bede mogła żyć tak jak dawnej.
***
Momentami samą siebie oszuckuję, ze wszystko jest w porządku, że nie zauważyłam pewnych rzeczy, że ci ludzie, na których tak bardzo liczyłam, kiedy byli mi tak potrzebni, wcale mnie nie tak nie zawiedli i że nadal bedzie między mną a nimi tak jak wcześniej. "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie".
Dopiero teraz wiem, jak ważna jest świadomość, ze w trudnym czasie możesz na kogoś liczyć. Że kiedy bedziesz chory, ktoś do ciebie przyjdzie. Tak po prostu, zeby porozmawiać, pobyć z tobą. A nawet jeśli niemozliwe jest, aby sie z toba zobaczyć to zadzwoni, albo w jakiś inny sposób da ci do zrozumienia, ze jesteś dla niego ważny i że to, co sie z tobą dzieje napradę go obchodzi. Bez tego jest bardzo cięzko.
Wiem też że nie chcę więcej słyszeć pustych obietnic. Ich niespełnianie za bardzo boli. Wiem, ze nie chcę wokół siebie pewnych ludzi. Wiem też, że nie chcę się znowu czuć tak bardzo osamotniona jak w czasie pobytu w warszawie.
***
Pocieszenie przychodziło nieraz od najbardziej niespodziewanych osób. Ci, których swojego czasu przekreśliłam, czy też lekceważyłam okazywali sie byc tymi, którzy mi najbardziej pomogli. Byli ze mną. Niekoniecznie fizycznie. Ale duchowo. Te osoby najprawdopodobniej nigdy nie dowiedzą się jak bardzo jestem im za to wdzięczna i jak bardzo mi pomogły w momentach, kiedy było ze mną bardzo źle. Tego, co im zawdzięczam nie mozna opisać słowami. Zwykłe "dziękuję" wydaje mi się być zbyt pospolite.
***
Są rzeczy ważne i ważniejsze. Po tym jakiego wyboru dokonujesz poznaję jakim naprawdę jesteś. Gdyby chodziło o ciebie, ja nie miałabym wątpliwości jak postąpić i czy warto jest coś poświęcić. Takie pomyłki bardzo bolą. Nie wiem czy kiedykolwiek bedzie jak dawnej. Coraz bardziej w to wątpię.